czwartek, 4 września 2014

... bo pacjenci przecież płacą to wymagają ...

Kolka pierwszy raz w życiu, bez gorączki i zmian w badaniach laboratoryjnych. Ustąpiła po leczeniu. Pacjent grozi że zainteresuje sprawą tefałen - bo lekarz kierujący obiecał że jak przyjdzie do PN (przybytku niedoli zwanego pomocą doraźną) to będzie miał zrobione USG.
Zawroty głowy od pół roku, takie co to "nie, nie nasiliły się, ale już z nimi nie wytrzymuję". O 3 w nocy. Nieistotne, że za dwa dni kolejna wizyta u neurologa - bo już w czasie hospitalizacji ("ach tak, byłem w szpialu i mi to diagnozowali ale powiedzieli tylko że to nie związane z tym tam w uchu") zalecono okresowe kontrole. Wiadomo, do neurologa wypadałoby mieć TK, a tu to napewno je zrobię bez kolejki i za darmo.
Babcia była tu już wczoraj! I przedwczoraj! I nie chcecie jej leczyć. No ale na co? No mówi że boli wszystko! Konowały!
Zastarzała rana ręki. W recepcji pacjent chwali się że to już od 2 tygodni ma, ale teraz wróciła narzeczona z wczasów i ta rana godzi w jej poczucie estetyki. Po 1,5 godzinnym czekaniu w poczekalni pacjent wygrażając że tak tego nie zostawi odchodzi do domu. Bo co to znaczy czekać na badanie 1,5 godziny!
Bóle głowy od wypadku samochodowego co to wydarzył się 3 miesiące wcześniej - skierowanie sprzed 2 miesięcy- wcześniej czasu nie było żeby przyjść. Więc najlepiej przyjść w niedzielę o 21 "bo pewnie kolejki nie będzie". I jeszcze lepiej z dzieckiem (bo będzie się szybciej "załatwionym"?) - jak to czekać? Dziecko musi iść spać! Wielka obraza że kazano zadzwonić po kogoś kto odbierze dziecko. I jeszcze większa, że w oczekiwaniu na wyniki nie należy się kozetka - zwłaszcza w nocy!
Ból w klatce piersiowej - taki co to na oko wymaga wyciszenia emocji i potrzymania za rączkę (w ramach leczenia). EKG bezzmianowe, markery ujemne. Wywiad takowiż ikemny. Po syropie na H ból powoli zmniejsza się. Ale dlaczego ma tu tyle czekać? Po co te kontrolne badania? Krzesło niewygodne i chyba nawet jacyś CHORZY LUDZIE wkoło (byle się nie zarazić!).
Ciśnienie 240/140  powoli zbijane tabletkami podjęzykowymi - łącznie 3 tabletki, ale i ciśnienie spadło przyzwoicie do 150/90. Osłuchowo pojedyncze świsty i przypodstawnie trzeszczenia. Na RTG nie wyraża zgody bo nikt tu się nią od 3 godzin nie zajmuje! Ale jak to, przecież leczymy? Nie! Nic nie robiliście! Żądam odwiezienia do domu i telefonu do syna. W badaniach laboratoryjnych bez dranatu, drobne odchylenia. Nie leczycie! Dlaczego nie leczycie?! Ale dostała pani tabletki... Tabletki? No kto to słyszał dać 3 tabletki w ciągu dnia! Jej lekarz na ciśnienie zlecił jedną tabletkę i starcza! A tu nagle 3 tabletki! No wstyd, co to za leczenie. Dopiero po interwencji syna zgodziła się na kontynuację leczenia i diagnostyki. Wcześniej przez 2 godziny terroryzowała personel.
Biegunka od 4 dni - lekarz kierujący dał skierowanie "pilne" bo konieczna citowa kolonoskopia. Jak to nie ma kolonoskopii? Żwawy 20 latek skacze po gabinecie poirytowany, "bo obiecywano tą kolonoskopię!". Badania laboratoryjne bez ŻADNYCH odchyleń, temperatura 36,6. Brzuch badalny aż po kręgosłup. Nie wyjdzie z gabinetu póki nie porozmawia z dyrektorem/kierownikiem/zwierzchnikiem.
Mnożymy dalej?

5 komentarzy:

  1. Pajac pajaca pogania. Dopóki nie będzie faktycznej segregacji i odsyłania takich pacjentów do (obowiązkowo powstałych!) przyszpitalnych NPLów to SORy będą swoją własną parodią.
    Wytrwałości życzę! :)

    marysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety tak będzie jeszcze dłuuuugo - jestem młoda (no subiektywnie ;)) ale już nie mam złudzeń... Nawet NPLe nie rozwiązują problemu - choć zdecydowanie poprawiają sytuację - wiem, bo przerabiałam to w praktyce ;)

      Usuń
    2. No a za życzenia wytrwałości - dziękuję :)

      Usuń
  2. NPL też nie są od leczenia stanów przewlekłych trwających kilka miesięcy. Poza tym możliwości diagnostyczne są tam bardzo ograniczone. Z większością przypadków i tak należy się udać do POZ na rutynową diagnostykę. I może też pacjenci zaczęli by się stosować do zaleceń, a nie tylko straszyć telewizją jak już boli.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co racja to racja - i starałam się doedukowywać (wiem, śmiesznie to brzmi) pacjentów tłumacząc prosto: "powinien pan pójść do lekarza rodzinnego, pomieważ on ma szansę skontrolować pana za kilka dni i mieć porównanie ze stanem wcześniejszym - ja pana widzę po raz pierwszy, nigdy więcej się nie spotkamy, a lekarz rodzinny do którego się pan (już po czasie!) i tak uda, bo musi pan do niego pójść, gdyż tu jest POMOC DORAŹNA i kontrola tu panu nie przysługuje, w obecnej sytuacji porównania też nie będzie miał"
    Większość kieała głową - ale czy zrozumieli to nie wiem...

    OdpowiedzUsuń