piątek, 21 grudnia 2012

... zmiany zmian, zmian zmiany ...

Nie jest łatwo, nie jest przyjemnie, nie jest miło - ale jest rewelacyjnie. Ścieżka zawodowa wybrana pierwszorzędnie, no niech mi ktos powie, że lepszą specjalizację można robić to ... nie uwierzę ;) Przede mna jeszcze wiele, az tyle że świadomość tego mnie przytłacza - czuję ciagłe pulsowanie takiego bzyczka w głowie "a powinnas jeszcze przeczytać o tym", "a tego nie powtórzyłaś", 'a to jeszcze do zrobienia jest'. Brzęczek jest upierdliwy ale włączył się co odbieram z radością - ostatni raz miałam "to" na studiach, nawet nie pamiętam na egzaminie z czego - taka ciekawość i chęć dowiedzenia sie więcej. I więcej i więcej. Świetne uczucie. Miałam to napewno na anatomii i patomorfologii - na kilku "poważniejszych" egzaminach też, ale na jakich? Nie będę zdradzała takich nikomu niepotrzebnych sekretów ;)

Moje życie ogranicza się teraz do nauki-spania-jazdy samochodem i PRACY. W sumie nie robie nic więcej - no z naciskiem na spanie - tego chyba odsetkowo najwięcej - taka jestem wymęczona. Ja, maniak internetu, przez ostatnie 3 tygodnie komputer włączony miałam może przez 3 godziny łącznie. Chyba dorastam ;) Inna sprawa że bóle wzrostowe mam wielce upierdliwe, niech to dorastanie bedzie szybsze i przyjemniejsze.

czwartek, 15 listopada 2012

... entliczek pentliczek czerwony stoliczek ...

Nic nie jest tak jak ma być. Dużo by mówić a i tak nie wszystko zostałoby powiedziane. Rozmawianie z "górą" nie jest moim ulubionym zajęciem. Jakieś przepychanki interpersonalne, pełen brak umiejętności zrozumienia i jednoczesnie przekazania swoich kwestii w sposób zrozumiały - nie, tym razem to nie o mnie. Powiem tylko tyle, że trochę spodziewałam sie, że ten czas to będzie jak takie wyliczanie i wszytsko na chybił trafił. Rezydentura w kieszeni juz trochę uwiera.
Do pracy pójdę od grudnia, stycznia, lutego? No jeszcze nie wiadomo. Jaki oddział? Nie wiadomo. Ważne że dziedzina jedna jedyna i wybrana - choć mam wrażenie, ze wszyscy zaczęli zachowywać się jak moja Rodzina: "a czy jesteś pewna?", "czy przemyslałaś to"? Tak jak w ustach Rodziców nie brzmi to az tak źle to w ustach przyszłego szefostwa napawa trwogą.

R AT U N K U !

Obiecałam sobie nie mysleć za dużo, bo nic mi to nie daje a tylko mnie wkurza. Mam za soba juz ostatni dyżur na Izbie Przyjęć (w ramach wolontariatu, a jakże :)), podyzurowałabym nawet jeszcze więcej, ale w kadrach kręcą nosem, że to przecież nie mozna zatrudniać nikogo na wolontariat bo im się d o  t y ł k a dobiorą. Nikogo nie interesuje, ze ja to tylko na wolontariat chcę, bo umowę będę z nimi miała później (a teraz to tylko hobby a nie praca), ale to już nie na Izbie a gdzie indziej. Pokomplikowane.

niedziela, 4 listopada 2012

... i wszystko zmierza w jednym kierunku ...

Już po LEPie - kolejny etap życia skończony. Nie wykluczam, że jeszcze podejdę do LEPu, ale faktem jest, że dostałam się na specjalizację. Na razie nie wiem, czy bardziej się cieszyć, czy bardziej byc przerażonym - przychylam się do tego drugiego. Cały kierat zwany pracą. Wracanie do domu późno, dyżury (tfu, az tak daleko na razie się nie zapędzam, kropka!), zmęczenie i emerytura za ho, ho, ho. No ale są i plusy, wiadomo, w domu nie da sie siedzieć  w nieskończoność. No i jest to cos co sama wybrałam, więc musi byc dobrze. Musi? Pewnie z tego wpisu przerażenie aż wycieka spomiędzy literek - to fakt, ale staram sie nie myśleć na razie, bo co ma byc to i tak będzie. Na razie przede mna rozmowa z dyrektorem i ordynatorem - taki tam czat. Tym sie akurat nie stresuję, ale w pierwszym dniu pracy to będę chyba więcej w toalecie niż na oddziale ;)

niedziela, 23 września 2012

... a czas przecieka między palcami ...

Kiedyż to minęły te czasy, kiedy wstawanie o 7:05 nazywałam nieprzyzwoitym? Teraz o 7:00 wychodzę do pracy, ale już niedługo, 1,5 miesiąca. Potem będzie jeszcze lepiej, ale nie o tym, nie o tym!
Zdecydowałam się. Będę robiła co mi się podoba, a jak przestanie się podobać to wtedy pomyślę o zmianie na coś lepszego (?). Czas leci, LEP się zbliża - im więcej do roboty tym mniej się chce i tym więcej innych rzeczy robię - czyli jednak nie wszystko się zmienia. No szkoda, bo tu akurat mogłoby na lepsze ;)

środa, 25 stycznia 2012

... teraz mnie męczą ...

Jak mój M był na moim "etapie wyboru drogi zawodowej" (jakkolwiek śmiesznie to brzmi) to byłam jedzą. Dzień w dzień pytałam Go czy juz zdecydował jaka specjalizacje bedzie robił i tak w kółko i w kółko, i od nowa. Ględziłam, biadoliłam i w ogóle cud, że się ze mną nie rozwiódł. Teraz ja powoli decydować się muszę - a to chocby po to, żebym miała gdzie specjalizację robić.. LEP to jedna sprawa, inna jest taka, że musze mieć miejsce specjalizacyjne, a jak wiadomo czasem z tym bywa różnie - na przykładzie własnie M wiem, że samo zdanie LEPu (nawet bardzo dobre) nie daje żadnych gwarancji, że zostanie sie przyjętym na rezydenturę w wymarzonym szpitalu.. I zabawa się zaczyna. W otaczających mnie szpitalach jest odpowiednio 6-11-8 miejsc szkoleniowych z anestezjologii i 4-8-2 miejsc szkoleniowych z radiologii. Ile z tego wolnych to cięzko powiedziec i tego muszę sie własnie dowiedzieć, mowa o anestezjologii, bo na radiologii wolnych jest 1-1-1. Teraz będę jeździła po oddziałach anestezjologicznych. Ale zanim zacznę chciałabym "poznać" anestezjologię, bo na razie udało mi sie tylko ją delikatnie liznąć..
Nienawidzę podejmować decyzji. A najciężej podjąc tą o rozpoczęciu nauki - ale już najwyższa pora.