poniedziałek, 29 lipca 2013

... szaleńczy czas ...

Sezon urlopowy, żar leje się z nieba. Nie chce się chodzić do pracy, nie chce się jeść (to akurat dobre ;)), nie chce się NIC. Z internetu prawie nie korzystam, bo ... nie chce mi się ;) Byle do jesieni. Choć i tak to tylko takie gadanie, bo staram się wykorzystywać każdą chwilę ze Stasiem - póki jest mały i chce ten czas z nami spędzać... Więc niech ten czas wcale tak szybko nie leci, proszę!
W pracy powoli, spokojnie, wręcz nieambitnie. W sam raz dla mnie - ambicja i wyparowała z pierwszymi dyżurami ;) 260 godzin pracy w miesiącu to bez szału, ale wkurza mnie, że efekt jest taki, że w każdym tygodniu pracuję 6 z 7 dni - no wkurwia mnie to niesamowicie. A już najbardziej wściekła jestem, że to z własnej, nieprzymuszonej woli! Bo kredyty, bo raty, bo wakacje, auto i mieszkanie. I nowe buciki i ubranka. I spełniane "największe marzenia" Stasia. O marzenia się nie złoszczę, bo w końcu to "największe marzenia" i jak tylko się da to wypada je spełniać. Choćby dla uśmiechu i cudownych buziaków mówiących "dziękuję" :D no ale wracając do zarabiania pieniędzy - to nic przyjemnego. Kropka.

sobota, 13 lipca 2013

... odpowiedzialność ...

Jak grom z jasnego nieba spada poczucie odpowiedzialności. Robi się coś a tu nagle dzieje się TO. Pierwszy raz miałam to przy przetaczaniu krwi - niby takie nic, ale myśl czy na 100% sprawdziłam dobrze kazała mi to jeszcze sprawdzić. Tak za pierwszym razem było, potem już spokojniej ;) To samo gdy pierwszy raz sama zlecałam leki, takie już "poważniejsze" niż Paracetamol. Tu nie było sprawdzania czy dobrze zleciłam, ale poczucie odpowiedzialności też gdzieśtam załomotało ;) Nie lubię odpowiedzialności, najbezpieczniej czuję się pod nadzorem :)
No a czas tak leci, że tego nadzoru jest coraz mniej - i z tym też trzeba sobie radzić.
No i jeszcze największa odpowiedzialność - za Stasia. Taki mały plastyczny człowieczek, który całym sobą chłonie wszystko co Go otacza. Niestety też złe wzorce (Mamusiu, państwo x. - sąsiedzi - to buraki, co?), trzeba uważać co się mówi i robi, bo czujne ucho i oko wyłapie wszystko :D

sobota, 6 lipca 2013

... wakacyjne trzęsienie ziemi ...

Się dzieje u nas wiele. Większość w jakiś sposób wiąże się z tym, że są tak długo oczekiwane przez młodzież szkolną wakacje. My też niby czekaliśmy, ale oblężenie basenu prez tłumy się nam nie podoba. Nie podobają się też tabuny zwiedzających (tak, inaczej się na to patrzy jak samemu się zwiedza ;)). No i taka niezdecydowana pogoda - to zimno, to gorąco - więc trzeba pakować Stasia uniwersalnie. Nie podobają się komary i inne żyjątka. To wszytko pikuś - wakacje nam się mimo wszytko podobają, bo tu pojawia się jeden argument za: zbliża się urlop! :)
Nakupione setki rzeczy (nie tylko tych związanych bezpośrednio z urlopem), optymalizacja budżetu czyli szeroko pojęte oszczędzanie. Mimo wszystko. Nie ukrywam, że jak przychodzi lato to nie chce mi się korzystać z internetu, zwłaszcza z tego komórkowego na który chcąc nie chcąc jestem zdana.
Miłych wakacji życzę! :)