środa, 25 stycznia 2012

... teraz mnie męczą ...

Jak mój M był na moim "etapie wyboru drogi zawodowej" (jakkolwiek śmiesznie to brzmi) to byłam jedzą. Dzień w dzień pytałam Go czy juz zdecydował jaka specjalizacje bedzie robił i tak w kółko i w kółko, i od nowa. Ględziłam, biadoliłam i w ogóle cud, że się ze mną nie rozwiódł. Teraz ja powoli decydować się muszę - a to chocby po to, żebym miała gdzie specjalizację robić.. LEP to jedna sprawa, inna jest taka, że musze mieć miejsce specjalizacyjne, a jak wiadomo czasem z tym bywa różnie - na przykładzie własnie M wiem, że samo zdanie LEPu (nawet bardzo dobre) nie daje żadnych gwarancji, że zostanie sie przyjętym na rezydenturę w wymarzonym szpitalu.. I zabawa się zaczyna. W otaczających mnie szpitalach jest odpowiednio 6-11-8 miejsc szkoleniowych z anestezjologii i 4-8-2 miejsc szkoleniowych z radiologii. Ile z tego wolnych to cięzko powiedziec i tego muszę sie własnie dowiedzieć, mowa o anestezjologii, bo na radiologii wolnych jest 1-1-1. Teraz będę jeździła po oddziałach anestezjologicznych. Ale zanim zacznę chciałabym "poznać" anestezjologię, bo na razie udało mi sie tylko ją delikatnie liznąć..
Nienawidzę podejmować decyzji. A najciężej podjąc tą o rozpoczęciu nauki - ale już najwyższa pora.