poniedziałek, 2 marca 2015

... pacjent który zaskoczył niejedną osobę ...

Pacjent lat 38 - młody, zdrowy (tu już kwestia sporna ;)) i teoretycznie powinno wszystko być ok. Ale trafia na oddział po zatrzymaniu krążenia w niejasnym mechanizmie - w nocy, więc w sumie wielkie szczęśce, że żona wracając z toalety sprawdziła dlaczego leży w takiej dziwnej pozycji. I szczęścje bo znała algorytm (przedszkolanka, świeżo po kursie - no i młoda, silna, więc dała radę do przybycia karetki).

Toksykologia, jony, badania obrazowe - no nic do przyczepienia się, ale pacjent zatrzymany w mechanizmie VF (udokumentowane przez zespół RM). No i schody się dopiero zaczęły, bo mimo odstawienia wszelakich leków nie budzi się. Ruchomość czterokończynowa, reakcja na bodźce (osłabione odruchy gardłowe), śpiączka czuwająca. TK głowy prawidłowe. Płacz rodziny. Po 10 dniach tracheotomia, po kolejnych 4 pacjent przekazany na neurologię - bez kontaktu i perspektyw. Kilka miesięcy  później spotkaliśmy się na gruncie prywatnym ze znajomymi i nawet nie wiem jak pojawił się temat tego właśnie pacjenta. Podobno miesiąc po zdarzeniu zaczął wodzić wzrokiem za osobami, odwracać się w stronę głosu, pojawiły się też mało precyzyjne ale celowane ruchy. Później coś na kształt gaworzenia. Po kolejnych 2 tygodniach przeszedł w etap dziecka 2-3 letniego (zachowanie infantylne, proste zdania). No i plus minus 3 miesiące po zdarzeniu, na własnych nogach, w kontakcie logicznym został wypisany do domu. Jak to się mówi: gdy pacjent chce żyć to medycyna jest bezsilna ;) To wszystko uczy pokory - nikt z nas złamanego grosza nie postawiłby na to, że ten pacjent wyjdzie ze szpitala.