środa, 24 kwietnia 2013

... długo i na wiele tematów ...

Wpadła mi w ręce kartka na której w kwietniu 2008 wypisałam jakie specjalizacje biorę pod uwagę. Śmieszne to, bo był to koniec mojego trzeciego roku studiów, więc z szeroko pojętą kliniką to jeszcze styku nie miałam - skąd więc typy? No pewnie oparte na wyobrażeniach o danej specjalizacji - to tak przede wszystkim ;) No i po kolei:
1 - chirurgia dziecięca - no ok, zwracam honor - fajna specjalizacja, tyle że zabiegowa :)
2 - endokrynologia - jeju, że też w ogóle brałam cokolwiek związanego z interną pod uwagę! Cała masa moich znajomych internę uwielbia, sporo też robi z niej specjalizację, ba! w najbliższej rodzinie mam dwóch internistów - cóż, mnie to nigdy (?) nie kręciło ;)
3 - onkologia - tym fascynowałam się zawsze odkąd temat nowotworów poznałam na patomorfologii, przestało gdy przeczytałam program specjalizacji - vide interna
4 - intensywna terapia (?) - no i nie wiem czy pojawiła się jako skrót myślowy czy błędnie rozdzieliłam ją z anestezjlogią - faktem niech pozostanie, że choć częściowo brałam ją pod uwagę 5 lat temu! W sumie jestem zaskoczona :)
5 - dermatologia - WTF? Nie pojmę skąd ta specjalizacja pojawiła się na liście ;)
6 - neurologia - oj tak, podobało się już w opowieściach wujka - dopiero blok z neurologii zweryfikował moje optymistyczne podejśce - nadal jednak uważam że jest ciekawa :)
7 - medycyna sądowa - czyżby na fali oglądania CSI? Z perspektywy czasu wiem, że fajna specjalizacja!

Ileż to się zmienia! No i czas tak leci że aż wierzyć się nie chce. Co przeraża mnie nieustannie. Z Bożego Narodzenia krótlim lotem dotarliśmy do Wielkanocy, teraz jeszcze szybciej przelecą wakacje, no i znów będzie Boże Narodzenie. Nie zazdroszczę tym, co po drodze będą dostawali się na specjalizację. Dylemat duży - nawet o dziwo nie po sobie to widzę (hłe, hłe, hłe - pierwszy raz w ogóle ktoś mnie pochwalił że jestem taka pewna i zdecydowana właśnie w temacie wyboru specjalizacji - bo tak na codzień to mnej zdecydowanej osoby nie uświadczycie ;)). Podziwiam osoby od zawsze wiedzące co chcą robić - ode mnie z grupy miały tak dwie osoby. Nadal są zadowoleni!

Ciekawe jak u innych ewoluowała droga do wyboru specjalizacji?

W pracy się rozwijam, nabywam nowych umiejętności, niczym pstryczek w nos są z kolei niektóre rzeczy które szły sprawnie - a teraz kuleją. To dołuje, ale inne rzeczy dodają skrzydeł - równowaga jest więc zachowana. Z ust jednej pielęgniarki usłyszałam, że nadaję się na tą specjalizację (dziękuję za słowa otuchy! :D), inna na moich umiejętnościach nie zostawiła suchej nitki. Zawsze równowaga ;) Przy niektórych specjalistach idzie mi lepiej niż przy innych, przy niektórych gorzej niż przy pozostałych - rozumiem więc, że wśrod lekarzy zdania o mojej osobie są też podzielone - choć tu to własna interpretacja bo nikt nie pokusił się o ocenianie mnie - przy mnie, bo co za plecami to nie wiem ;) Nawet nie tyle za plecami co po prostu wtedy gdy nie ma mnie w pobliżu :D

No a poza tym wszystkim- pogoda za oknem mi wybitnie pasuje. Zielono wkoło, kwitną kwiaty i jest cieplo w-sam-raz, tak idealnie, no :) Autem jeździ się przyjemniej i zdecydowanie szybciej, ale o tym cichosza. Zdrowotnie czuję się byle jak (to boli tu to tam), zbieram się na coroczne (mniej więcej) badania przeglądowe - tzn. morfologia, parametry wątrobowe, nerkowe, układ krzepnięcia, CRP i tarczyca. No i tak się zbieram, powolutku - ale czas mam bo ostatnie robiłam chyba w sierpniu ;) Zawsze na szczęście zaskakuje mnie to, że moje złe samopoczucie nie ma odzwierciedlenia w wynikach. Oby i tym razem było tak samo ;) Taka tam moja hipochondria czy co :D

Dzięki za podpowiedź w kwestii orbitreka - gdybym tylko była w stanie przekonać się że biegaanie można polubić to pewnie zrezygnowałabym z zakupu ALE jestem w tej kwestii ortodoksem - bieganie stawiam na równi ze szpinakiem czy jakimiś podrobami - może i zdrowe, ale zarżnijcie mnie a i tak nie spróbuję ;) Tak czy inaczej Twoja wypowiedź AMBU pod moim poprzednim postem jak najbardziej uzyskała moją aprobatę - tyle że biegać nie zacznę i kropka. Ale zazdroszczę Ci chęci, siły i kindycji :) 





5 komentarzy:

  1. Hehe, to może chociaż basen zamiast tej kosztochłonnej machiny :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No na basen chodizmy 2 razy w tygodniu - dzięki temu choć trochę nie świecę oczami gdy znajomi dyskutują jakie to sporty uprawiają REGULARNIE ;) Zawsze to moje pływanie jako oręż w dyskusji użyć mogę ;) A na tenże drogi sprzęt i tak nadal choruję :D Ale składzik innych kiedyś-bardzo-potrzebnych sprzętów działa na razie jak bufor ;)

      Usuń
  2. Ehhh... a mi się dzisiaj śnił egzamin z medycyny sądowej i że później pytałem profesorkę czy mogę zrobić doktorat :D

    Jeszcze jak byłem na stażu na chirurgii to mało zaglądałem za parawan, i nadal myślałem o chirurgii, że może to jednak to co chcę robić. Ale od kiedy złapałem laryngoskop w łapkę to już mnie nie ciągnie na sterylną stronę parawanu. Spodobało mi się i to bardzo. Wcześniej chodziłem na koło naukowe na AiIT ale jakoś nie byłem wtedy przekonany do tego czy anestezja to jest w właśnie to. Staż pomaga :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Staż choćby właśnie dla ten weryfikacji zaInteresowań ma sens :) Ja co prawda szłam już na niego z przekonaniem że wyląduję tu gdzie jestem, ale alternatyw miałam sporo. Potem się wykruszyły ;)
    A z doktoratem z medycyny sądowej to wymiotłeś- czemu ja takich snów nie mam? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Podpisuję się pod "tyle że biegać nie zacznę i kropka." obydwiema rękami! Nic z tego. Nawet za 30 kg mniej ;)

    OdpowiedzUsuń