Staram się uczyć, niestety mam coś na kształt czarnej dziury zamiast synaps - niby powinno dotrzeć do świadomości (?) a ginie gdzieś po drodze ;) Nie cieszy mnie to, co chyba jest zrozumiałe. Czytam i zapominam - i tak w kółko...
Na szczęście moje ręce działają na innej zasadzie, wyuczone ruchy powoli się utrwalają, coraz mniej w tym nerwowości, niepewności i liczenia na łut szczęścia. Nie że się chwalę, bo do 100% skuteczności to mi daleko, ale i tak jestem wielce zadowolona że jest jak jest :) Na razie celuję w skuteczność 90%, taka mi będze pasowała pewnie jeszcze długo :D Co ciekawe, podobno nie widać po mnie zdenerwowania, więc dobrze. A pampers pełen ;)
Wszystko w ogóle byłoby super (no, poza pewnymi wyjątkami ale o tym to nie tutaj) gdyby nie ta zima za oknem. Nawet mój Staś zauważa, że coś jest nie tak. Wczorajsze "w życiu nie widziałem tyle śniegu na wiosnę" (w ustach trzylatka brzmi to słodko :D) i dzisiejsze "te sarenki siedzą na polu bo chyba pomyliły się że już wiosna, a wygląda jakby była zima!". Odśnieżanie auta kiedyś mnie ZABIJE! Paskudna pogoda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz