Byłam na oddziale - było mi źle, byłam na konsultacjach - było mi źle, mam dyżury - no jak wcześniej. Nie mam dyżurów - jest mi źle. Znieczulam- jest mi źle. Czy mnie sie w ogóle da zadowolić? Dużo roboty- źle. Nic się nie dzieje - źle. Nie umiem - źle. Umiem - też nie dobrze (w domyśle: można lepiej). Sprawdza się powiedzenie, że trzeba uważać o czym się marzy bo może się spełnić ;) Bo narzekając na jedno, marzyłam o drugim. I owszem, pojawiły się zmiany, ale na tym etapie to wolałabym żeby tych zmian nie było ;) Bo jak pisałam - nie wiadomo kiedy, nie wiadomo w jaki właściwie sposób ale ... bardzo polubiłam bycie na oddziale :) Pacjenci też w sumie głównie śpią, ale w inny sposób się nimi zajmuje. Wszystko jest inne, nieśmiało stwierdzam, że może nawet (cichutko) lepsze? Optymalna była by równowaga: trochę tu i trochę tu - tak żeby i tym się nacieszyć i tamtym, nie dochodząc do etapu rutyny. Bardzo, bardzo dobrą specjalizację wybrałam! :)
No ale żeby aż tak różowo nie było to nie ja podejmuję decyzję gdzie jestem i gdzie być mam - to na tym etapie trzeba zaakceptować, że to co wg mnie wydawałoby się optymalne, dla osoby znacznie bardziej doświadczonej może być nieakceptowalne. Trzeba się nauczyć (postanowienie nowo-pół-roczne) akceptować to, że to inni - mądrzejsi i bardziej doświadczeni - podejmują decyzje. Z którymi się wcale nie muszę zgadzać, ale podporządkować owszem. Postaram się wrócić do tego kwiatu lotosu ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz