niedziela, 29 czerwca 2014

... lekarz niedoskonały ...

Za mało się uczę. Nie doczytuję codziennie nowych rzeczy. Nie mam potrzeby dyżurowania 20 razy w miesiącu. Cenię sobie życie rodzinne. Takie po prostu. Nie jestem wybitnie sprawna manualnie. Nie mam ponadludzkiej pamięci. Nie jestem alfą i omegą. Zbyt często przyznaję się do niewiedzy. Za  mało we mnie bezczelności. Nie jestem wyjątkowo przebojowa. Nic we mnie nie ma ponadprzeciętnego, ale przy tym wszystkim lubię swoją pracę i spełniam się w niej :) Umiem pogodzić się z tym, że nie jestem najlepsza. Że nie zawsze daję z siebie wszystko. Ale staram się być kompetentna. Staram się. Może nie zawsze widać, ale tak jest :) Jasne że chciałabym być tą osobą, o której za plecami mówi się jaka jest niesamowicie mądra/utalentowana - ale z braku laku i brak krytyki (przynajmniej tej wprost) trzeba przyjmować z otwartymi ramionami. Kropka.
Każdy powinien znaleźć swoją drogę do szczęścia w pracy. Moja jest wyjątkowo pokręcona, ale jest mi o tyle łatwiej, że szczęście w życiu prywatnym już mam (i nie oddam). Więc warto walczyć.
Tak samo warto walczyć o marzenia. Chcesz być lekarzem to przynajmniej spróbuj - mniej żałuje się tego co się zrobiło, niż tego czego się nie zrobiło. Taki tam truizm, ale u mnie się sprawdza. Nikt mnie nie całował po rączkach jak powiedziałam że idę na medycynę - nawet więcej, była to dla niektórych w rodzinie decyzja bulwersująca, trudna do zaakceptowania. W końcu zaakceptowana jak już okazało się, że to nie głupi kaprys, a coś co daje radość - potem równie niełatwo było gdy przekazałam informację na jaką specjalizację się wybieram - ale to dużo by pisać ;) Inni za nas życia nie przeżyją, nie pozwólmy więc podejmować im za nas decyzji!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz