Odpuściłam sobie i to chyba o to chodzi! :) Zero wyścigu szczurów i poddawania sie presji otoczenia - od razu więcej we mnie zadowolenia z tego wszytskiego. Jak czegoś nie umiem, coś nie wychodzi - no to co? Za pół roku będę umiała ;) Przykładać się trzeba a bezsensowne nakręcanie się co to będzie jak sie nie uda nie doprowadzi do niczego dobrego. Chill out.
Staram się jak mogę akceptować to co jest - jakoś tak przyszło nagle olśnienie. Chyba sie udaje. No bo trzęsące się ręce przy trzymaniu igiełki tak cieniutkiej że się "buja" to coś niefajnego - a żeby taka rozbujaną trafic gdzie trzeba to już wyczyn (no dobra, znam takich fachmanów co to trafiliby z zamkniętymi oczami - ale to lata praktyki, talentu i to coś czego ja jeszcze (?) nie mam). Mogłabym tak wymieniać w czym to moje zdenerwowanie przeszkadzało. I wymieniać.
Szykuje się tez do pracy nr 2. Ile wyjdzie to się okaże, ale jestem optymistycznie nastawiona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz