Szlag mnie trafia jak czytam te wszystkie durne wypowiedzi polityków i równie durne wypowiedzi (niektórych) obywateli lepszego sortu. Wypowiedzi w temacie, na który - z powodu ewidentnego nie posiadania wiedzy - w ogóle nie powinni się wypowiadać.
Nie, do kurwy nędzy, lekarz rezydent nie siedzi i nie opierdala się za wasze pieniądze. Dostaje pieniądze za swoją pracę. Jak idziecie do szpitala to zapewniam, że 70% lekarzy z którymi się stykacie to właśnie rezydenci. W gabinetach POZ? Również, SORy, Izby Przyjęć - 90%.
I jak tak ochoczo zaczną wyjeżdżać, jak ochoczo ich do tego namawiacie to system po prostu padnie. Tfu, niezależnie od tego co będziecie robić to padnie, ale na razie trup jest ładnie pudrowany tym, że wszyscy zarabiając gównianie pracują w kilku miejscach. W weekendy, Święta, po nocach - po 250-300 (lub więcej) godzin miesięcznie.
Najlepsza forma protestu? Niech każdy lekarz zacznie pracować tylko w jednym miejscu, na jeden etat - tak jak byście chcieli. Super, my też byśmy tak chcieli. Następnego dnia, przychodząc na Izbę Przyjęć i chcąc umówić termin usunięcia pęcherzyka żółciowego usłyszycie, że jest za 2 lata. Przyjdźcie za 2 tygodnie, usłyszycie, że jest za 20 lat. Bo trywialnie: mamy ogromny deficyt lekarzy, pielęgniarek - za te pieniądze jakie się nam proponuje to chętnych na pracę będzie tylko mniej.
Pieniądze? Jestem rezydentem, przez pierwsze 2 lata specjalizacji zarabiałam za pełen etat 2576zł netto, od 3 lat zarabiam 2776zł netto. Minus składka na izbę lekarską (obowiązkowa) 60zł/miesiąc. Minus ubezpieczenie OC 90zł/miesiąc. Mam obowiązek jeździć na kursy i staże - nie dość, że ustawa nakłada na mnie taki obowiązek, a w interesie szpitala jest mnie na nie nie puszczać (chyba wspominałam już o brakach kadrowych w szpitalach?) to za dojazdy na te kursy, ewentualne zakwaterowanie płacę już ze swojej kieszeni. Najbliższe mam 80km ode mnie. Ok, powiedzmy, że dojeżdżam codziennie autobusem/pociągiem. Bilet normalny w jedną stronę 12-25zł, ok, liczmy 15zł. Kursów/staży w czasie specjalizacji mam 15 miesięcy. Około 320 dni razy 30zł = 9600zł. Czyli podzielmy to na te 72 miesiące specjalizacji które mam to wyjdzie nam kolejny obowiązkowy wydatek 133zł/ms. Podsumowując, na rękę dostaję teraz 2497zł miesięcznie. Jest to stawka niezależna od ilości dni w miesiącu, moja godzinowa stawka wynosi więc od 14 do 17zł. Aha, wspominałam, że pensja dyżurowa jest pochodną etatu? Czyli weźmy dyżur w zwykły dzień - w pracy jestem do 14:35, dyżur liczy się więc 14:35-7:00. Za godziny 14:35-22:00 szpital mi nie płaci, bo przecież następnego dnia mam obowiązek po przepracowanych 24h zejść do domu. Za 7:00-8:00 też mi nie płaci, bo nie, mimo że muszę zostać zdać raport. Płaci mi za godziny 22:00-7:00 28-34zł/h czyli kokosy, bo 252-306zł. Za to, że mam okazję spędzić popołudnie i dom poza domem. W weekend dostanę za 24-7:35 = 16:25h (mimo że będę 24h) 404-490zł. Pracując tyle ile muszę (owszem, dyżury na specjalizacji są obowiązkowe) zarabiam więc majątek. Dosłownie śpię na kasie.
Nie chce mi się już bawić w liczenie ile wydaje się na specjalistyczne książki (n sztuk po 200-300zł), kursy doskonalące- bo na przykład chciałabym móc opisywać USG. 5 kursów + egzamin [w ramach urlopu, bo staże szkoleniowe nieobowiązkowe nie istnieją] to koszt ok. 10000zł.
Czy rezydenci powinni dostać podwyżkę? Tak. Za niedługo nie znajdziecie chętnych żeby za te pieniądze pracować. Ale czy tylko oni? NIE. Podwyżka należy się wszystkim lekarzom [bo nie jest nikogo pomysłem ani zachcianką żeby rezydent zarabiał więcej niż specjalista - logiczne, że nauczyciel ma zarabiać więcej niż uczeń!], pielęgniarkom i innym zawodom medycznym. Przy tak gównianym finansowaniu służby zdrowia jak jest teraz, można liczyć tylko na coraz szybszą jej zapaść. 6,8% PKB jest minimum, które może coś poprawić. Propozycja pisiorów, żeby do 6,0% PKB dojść do 2025 (!!!) roku jest tak samo śmieszna jak przerażająca. Jak wszystko w ich wykonaniu. Ocknijcie się ludzie!
jesli potrzebujesz jakiegos najnowszego millers anaesthesia, czy popwiedzmy barash,Morgan and Mikhail's Clinical Anesthesiology czy czegokolwiek do regionalki czy intensive care cokolwiek wymyslisz daj znac.
OdpowiedzUsuńA tym to sie nie przejmuj, nie warto. Na zachodzie tez nie jest rozowo. Troche inny odcien szarosci - ja akurat z anestezja sie pozegnalem bo w Szwajcarii naleze do gorszego sortu ludzi ale nie zaluje,
O, przeoczyłam komentarz :) A co ciekawego masz do sprzedania? W sumie egzamin już na horyzoncie, bo spodziewany koniec specjalizacji to listopad 2018 (tak ten czas sobie leci...), więc książki wszelakie się przydadzą ;)
UsuńNie jest Ci żal anestezjologii? Czasem daje w dupę, ale (jak dla mnie) daje ogromną satysfakcję, więc nie wiem czy umiałabym zrezygnować...
niczego nie mam do sprzedania, udostepniam wszystko free
UsuńPodsumowane w punkt! Niedługo nie będzie nikt chciał iść na medycynę pomimo szczerych chęci niesienia pomocy, bo nikomu to się nie będzie kalkulowało. Przerażająca sprawa, oby w końcu politycy przejrzeli na oczy.
OdpowiedzUsuń