Bywają dni jak wczoraj, kiedy wszystko idzie gładko. Pacjenci średnio obciążeni, nie nadto gadatliwi, konkretni - to i w godzinę czterech się skonsultuje. Ale są takie dni, kiedy to po prostu nie idzie. Osoby starsze, rozgadane, ze stosem wypisów i wszelkimi chorobami świata - koszmar. Cała karta zapisana, każda rubryczka zakreślona na tak, a na koniec jeszcze się okazuje, że w sumie to jednak może coś z tym sercem jest (choć wcześniej pacjent zarzekał się, że zdrowy jak ryba), bo pacjent był 2 lata temu znieczulany do CABG.
Kolejny smaczek to konsultacje pacjentów, którzy z braku czasu zostają odesłani przez chirurga (bo rozpis nie pomieści więcej zabiegów, więc przepraszam, ale pan sobie do domu wróci) już PO konsultacji anestezjologicznej. A stracony czas poszedł sobie w pizduuu.
Czasami gdy czas aż tak nie nagli to można wysłuchać między słowami różne opowieści - o młodości, o lęku przed zabiegiem, o rodzinie - gdyby tylko był ten czas...
Bo te całe konsultacje mają potencjał, żeby jednak nie być złem, a być dobrem! Po pierwsze pacjent czuje się bezpiecznie gdy te 24h przed zabiegiem wytłumaczy się mu na czym polega znieczulenie, czego może się spodziewać na sali operacyjnej, czego po zabiegu. Po drugie my możemy zaplanować plan działania, przygotować się do konkretnego typu znieczulenia, przygotować potrzebne niestandardowe akcesoria. No i zdecydowanie fajniej i dla pacjenta i dla anestezjologa jest poznać się wcześniej - bo przy zaufaniu (a łatwiej zaufać komuś kogo się zna) współpraca układa się zdecydowanie lepiej. No ALE tak jest w idealnym świecie - w codziennej pracy konsultuje się jednego pacjenta a znieczula innego, a szkoda.
Kolejny smaczek to konsultacje pacjentów, którzy z braku czasu zostają odesłani przez chirurga (bo rozpis nie pomieści więcej zabiegów, więc przepraszam, ale pan sobie do domu wróci) już PO konsultacji anestezjologicznej. A stracony czas poszedł sobie w pizduuu.
Czasami gdy czas aż tak nie nagli to można wysłuchać między słowami różne opowieści - o młodości, o lęku przed zabiegiem, o rodzinie - gdyby tylko był ten czas...
Bo te całe konsultacje mają potencjał, żeby jednak nie być złem, a być dobrem! Po pierwsze pacjent czuje się bezpiecznie gdy te 24h przed zabiegiem wytłumaczy się mu na czym polega znieczulenie, czego może się spodziewać na sali operacyjnej, czego po zabiegu. Po drugie my możemy zaplanować plan działania, przygotować się do konkretnego typu znieczulenia, przygotować potrzebne niestandardowe akcesoria. No i zdecydowanie fajniej i dla pacjenta i dla anestezjologa jest poznać się wcześniej - bo przy zaufaniu (a łatwiej zaufać komuś kogo się zna) współpraca układa się zdecydowanie lepiej. No ALE tak jest w idealnym świecie - w codziennej pracy konsultuje się jednego pacjenta a znieczula innego, a szkoda.
Ja to najbardziej lubię konsultować ginekologię. Tam panie są na ogół w stanie dobrym, uśmiechniętym i nie robią kłopotów :)
OdpowiedzUsuńTakie nawiązanie relacji z pacjentem na pewno zmniejsza stres przed zabiegiem. Faktycznie szkoda, że tak to wygląda w praktyce. Na pewno pacjent czułby się pewniej jakby przed zabiegiem widział lekarza, którego zdążył trochę poznać.
OdpowiedzUsuń