Do moich pacjentów, znajomych i
przyjaciół!
Postanowiłam
napisać list z prośbą o przesłanie go dalej jak najliczniejszej grupie ludzi.
3 stycznia po dzienniku widziałam
rozmowę z politykami na temat sytuacji jako zaistniała w POZ.
Prowadząca wielokrotnie mówiła,
że nie rozumie postępowania Porozumienia Zielonogórskiego. Cała sprawa została
sprowadzona do nadmiernych żądań finansowych , braku odpowiedzialności i
krzywdzenia pacjentów.
Jak
pewnie wszyscy zauważyli do tej rozmowy nie został zaproszony nikt ze strony
lekarzy a o tym czego chcą lekarze wypowiadał się autorytatywnym głosem
przedstawiciel PO.
Przekłamania i oszczerstwa są
poważne i poważne jest to o co walczy Porozumienie Zielonogórskie.
Bardzo
poważnym problemem POZ (myślę, ze nie tylko) są starzejący się lekarze. W
województwie opolskim średnia wieku lekarza pracującego w POZ przekroczyła 57
lat. Gdyby w tej chwili z systemu odeszli emeryci to system by się zawalił.
Młodych kształcących się lekarzy jest niewielu.
Ja
miesięcznie przyjmuję ponad 1200 pacjentów. Średnio 50-70 osób dziennie.
Zdarzają się dni gdzie tych pacjentów przyjmuję i 100. Każdego roku dochodzi
nowa praca. Część jest widoczna dla wszystkich bo większą część czasu patrzę w
monitor i stukam w klawiaturę. Dużej części państwo nie widzicie. Skraca się
czas poświęcony na kontakt z pacjentem a wydłuża czas biurokratyczny. Lekarze i
tak nie są w stanie prowadzić kartotek w sposób zgodny z przepisami i
bezpieczny dla siebie, bo starają się wypełnić swoje podstawowe zadanie leczenia
pacjentów.
W
nowej umowie jest kilka niemożliwych do przyjęcia zadań. Jest ona skierowana
przeciwko pacjentom i stawia pacjentów i lekarzy naprzeciwko siebie. Tylko
razem jesteśmy w stanie zawalczyć o wspólne dobro.
Po
pobieżnej lekturze nasuwają mi się liczne uwagi. Pierwsza sprawa - pakiet
kolejkowy. Wszystkiego nie wiem, ale to do czego doszłam jest bulwersujące.
Lekarz endokrynolog jak wszyscy wiedzą leczy najczęściej choroby tarczycy. W
nowej umowie to lekarz POZ będzie zobowiązany do leczenia niedoczynności
tarczycy. Wszyscy państwo, którzy jesteście pod kontrolą poradni
endokrynologicznej, teraz wrócicie do POZ. Lekarz nie będzie mógł państwa
skierować do specjalisty. Rozwiązany problem kolejki u endokrynologa? Ma pan
minister sukces? Łagodny przerost gruczołu krokowego też w gestii lekarza POZ.
Zniknie kolejka do urologa? Takich jednostek chorobowych wrzuconych do POZ jest
więcej.
Na
wykonanie tych zadań lekarz POZ nie dostaje żadnych dodatkowych pieniędzy, a
minister może zaoszczędzić na wykupieniu tych wizyt u specjalistów. Tyle że
specjaliści mieli wykupioną konkretną ilość wizyt a my nie mamy limitu. Przyjąć
należy wszystkich pacjentów.
Niestety nie potrafię już w
sposób bezpieczny dla pacjentów przyjmować większej ilości ludzi.
Liczni moi koledzy mają już
przyjmowanie na godzinę. Pacjent endokrynologiczny na kontrolnej wizycie będzie
musiał zająć 30 minut tak jak u specjalisty. Już ostatnio pojawiły się kłopoty
gdzie niegdzie z dostaniem się do lekarza w dniu rejestracji. Niestety teraz
obejmie to już wszystkie praktyki.
Co
zrobić z pacjentami potrzebującymi zwolnienie do pracy. Z nagłymi
zachorowaniami. Ludźmi z wymiotami, biegunkami, bólami, gorączkami. Nie
potrafię w sposób uczciwy w stosunku do pacjenta przyjąć na siebie
nieskończonej ilości zadań i przejąć pacjentów moich kolegów specjalistów tylko
po to by minister miał wyborczy sukces.
Kolejna
sprawa - umowa. Umowa ma być bezterminowa. Tą umowę może zmieniać aneksem NFZ
bez jakiejkolwiek konsultacji. Ja tylko mogę ją wypowiedzieć. Będzie można do
POZ wrzucać wszystko co się nie zmieści gdzie indziej. My staniemy się pierwszą
twarzą NFZ w opozycji do pacjenta. Sami już niewydolni będziemy tak jak teraz
dostawać nowe zadania i nasza niemożność wykonania zadań będzie uderzała w
pacjentów.
Kolejna
sprawa - skierowania do okulisty i dermatologa. Okulistycznie leczymy zapalenia
spojówek i powtarzamy zalecone przez okulistę leki. Po co wypisywać skierowania
do okulisty na dobranie okularów? Ja i tak nie mogę nic w tej dziedzinie
zrobić. To jest i Wasz i nasz czas. Żeby pójść z dzieckiem po korektę szkieł
będziecie musieli zarejestrować się wpierw do POZ po skierowanie. Kolejny dzień
u lekarza w kolejce. Podobnie u dermatologa. Do dermatologa zawsze szło się bez
skierowania. Była to najskuteczniejsza metoda wczesnego leczenia chorób
wenerycznych. Teraz najpierw do mnie a później dalej.
Kolejna
rzecz - pakiet onkologiczny. To już jest grubsza sprawa. W mojej praktyce mam w
ciągu roku od 7-10 wykrytych pierwszorazowych zachorowań na nowotwór. Z tego
1-3 pacjentów to tacy, którzy nigdy nie byli wcześniej u lekarza i przychodzą w
stanie zaawansowanym. Wielokrotnie tych kieruję od razu do szpitala bo są w
złym stanie i wymagają natychmiastowego leczenia. Oni też zawsze byli przyjęci
od razu, najczęściej na internę. Kilka pacjentek to pacjentki z nowotworami
piersi i narządów rodnych. Tutaj swoją rolę jak dotąd widzę na wpajaniu
pacjentkom konieczności wizyt u ginekologa i namawianiu na badanie piersi.
System działa. Zostaje więc kilku pacjentów z pozostałymi nowotworami. Skupię
się na nowotworach jelita grubego. Przez kilka lat funkcjonowało przesiewowe
badanie kolonoskopowe i to dawało rezultaty. Za rządów ministra Arłukowicza to
zostało zaniechane, albo mocno okrojone. Fakt, ze moi pacjenci nie mają do tych
badań dostępu. Pozostaje planowana kolonoskopia. Większość placówek ma
wykupione przez NFZ to badanie bez znieczulenia.
Bardzo
bym chciała zobaczyć twarz ministra po wykonaniu tego badania bez znieczulenia.
Jeżeli
rak jelita grubego daje jednoznaczne objawy to często jest już za późno na
pełne wyleczenie. Jest to więc wyjątkowy wyścig z czasem. Jakie są wczesne
objawy raka jelita grubego? Mogą być pojawiające się biegunki, mogą być
zaparcia, może być krew w kale, mogą być pobolewania, może być utrata wagi.
Dotąd dawałam skierowanie na kolonoskopię. U większości pacjentów były polipy,
które lekarze od razu usuwali. Wszyscy Ci pacjenci to potencjalni chorzy na
raka. Radość z wyleczenia i uniknięcia tragedii. Teraz spośród tych pacjentów
mam wybrać lepszych i dać im zieloną książeczkę. Wszystkim nie mogę. Jeżeli nie
dam komuś u kogo, w trakcie stania w jeszcze dłuższej kolejce, rozwinie się rak
to pacjent będzie miał żal do mnie a nie do ministra, a ja będę musiała z tym
żyć.
Dlaczego
nie mogę dać wszystkim? Bo muszę mieć trafienia! Trafienia to jest określenie
ministra na pacjenta z chorobą nowotworową. Wydam 30 książeczek Pacjent
przejdzie diagnostykę i teraz oceni moją pracę urzędnik. Jeżeli będę miała 0-1
trafienia to zostanę skierowana na karne szkolenie a za wykonaną pracę mi nie
zapłacą. Czyli badając w kierunku choroby nowotworowej 30 pacjentów nie znajdę
u nikogo rozwiniętego raka to będę ukarana szkoleniem i finansowo. Teraz badam
nawet stu ludzi, żeby wykryć u jednego raka. Moja sytuacja się poprawi jeżeli
będę miała 2 trafienia dostanę wtedy 20 złotych i nie będę karana upokarzającym
szkoleniem. Ta kwota rośnie i przy stosunku jedno trafienie na pięć sięga ponad
100 złotych. Cały czas cytuję umowę! Staniemy więc z pacjentem po przeciwległej
stronie - on będzie się cieszył, że nie ma raka, ja będę miała poważny problem.
Będę więc unikała zielonych książeczek jak ognia, albo wydam je wszystkim.
Jeżeli nie wydam to minister
wygrał, bo lekarze są źli i nie chcą pracować, jak wydam to nie wytrzymam finansowo
(bo za tą diagnostykę zapłacę z puli POZ) i dołożę do pracy kolejne wypisywanie książeczek, sprawozdań.
Wydłuży się więc kolejka pacjentów u mnie. Wąskie gardło w postaci zbyt małej
ilości zakontraktowanych kolonoskopii pozostaje.
Tyle,
ze teraz za to odpowiadam ja nie minister.
Kolejna
sprawa to EWUŚ. Jak państwo wiecie musimy sprawdzać EWUŚ czyli czynne
ubezpieczenie pacjenta. Dwa razy w tygodniu
trafia się pacjent, który EWUŚ wyświetla w kolorze czerwonym – pacjent
nieubezpieczony. W większości są to pacjenci, którzy mają ubezpieczenie i
faktem, że świecą na czerwono są oburzeni. Teraz pacjent wypisuje oświadczenie,
że jest ubezpieczony i my przyjmujemy takiego pacjenta nieodpłatnie. NFZ płaci
za takiego pacjenta. Teraz NFZ przestaje płacić za pacjentów świecących na
czerwono (w mojej praktyce 11%). Czyli jak pacjent świeci na czerwono i wypisze
nam oświadczenie, to za jego leczenie i wizytę nie zapłaci nikt. Pieniądze
zostają w funduszu. Kolejna oszczędność ministra.
Takich
pułapek jest więcej a list i tak zrobił się długi. Jest to jednak nasza wspólna
sprawa - pacjentów i lekarzy.
W
tym roku mija 30 lat mojej pracy i zawsze byłam po stronie pacjenta, bo sama
też jestem pacjentką i to z wiekiem coraz częściej i boleśniej. Ministrowie się
zmieniają a ja od 30 lat o 8.00 wołam proszę (teraz parę minut później bo
ładuje się komputer).
Tej
pracy nie chcą wykonywać młodzi lekarze i jak nic się nie zmieni, to po pięciu
latach nastąpi poważny kryzys w służbie zdrowia na poziomie POZ. Wtedy obecny minister
będzie już miał inną posadę równie prestiżową i pozbawioną osobistej
odpowiedzialności jak teraz, ale my zostaniemy na dole, pacjenci i lekarze.
Dlaczego
inni podpisali? My nie podpisaliśmy, i jakie mamy kłopoty, a strach pomyśleć co
nas czeka. Straszą nas przez telefon, jeżdżą do prywatnych domów. Ruszyły
zmasowane kontrole. Nagonka bezpardonowa w mediach. Kłamstwa, półprawdy,
wyrwane z kontekstu słowa. Ja się boję bardzo i nie dziwie się, że inni też się
boją. Tylko zwarta grupa może się przeciwstawić.
Jeżeli
my przegramy to tak naprawdę przegrają pacjenci.
Z poważaniem, Lekarz rodzinny z 30 letnim stażem w jednej placówce
Super, ciekawy blog :) Postaram się zaglądać częściej! Zapraszam też do mnie: http://m-medycynka.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń