Tak na fali kolejnego zwątpienia w sens robienia tego co robię (tak, owszem - najwyższa pora na urlop ;)) pogadałam z kilkorgiem znajomych. Fajnie usłyszeć po dłuzszym czasie co u kogo słychać, kto z kim, gdzie, jak i dlaczego ;) Fajnie posłuchać o meandrach dróg zawodowych kolegów, powspominać "stare dzieje", pośmiać się i pogrążyć w refleksjach. Nie, nie wróciłabym na studia, ale znajomych z tamtego okresu mam rewelacyjnych! I coś jednak ciągnie, bo wkrótce wybieram się na kurs - właśnie tam gdzie powinnam - w końcu jest co wspominać :D
niedziela, 16 listopada 2014
... medycznie, ale też w tematyce znajomości z czasu studiów ...
Słów czasem brakuje. Starszy mężczyzna boi się znieczulenia i zabiegu. W sumie nie wie czego bardziej - ma już ponad 80 lat, raz tylko miał podobny zabieg, w sumie bez problemów, ale "nie staje się młodszy i z coraz większym trudem wszystko mu przychodzi". No magiczna tabletka i spokojna rozmowa zdziałały cuda. Na salę wjeżdża w bardzo dobrym stanie (no, może nie sztuka nówka, ale jest nieźle) i w dobrym humorze, opowiadając skąd jego nietypowe imię. Zabieg z tych od początku nie idących - tu za mało czegoś, tam nie działa co innego, tu leci za dużo tam za mało a ówdzie to w ogóle nic nie widać. No i po zabiegu trwającym 3 razy tyle co zwykle, chirurdzy tak dla pewności pomagają pacjentowi przejść na łóżko, pytają jak się czuje, czy coś boli (podejrzane już na wstępie ;)). Macają brzuch. No ale nic, obserwujemy i tyle. Pacjent w stanie dobrym, nic nie boli, oddycha się dobrze. Do następnego dnia kiedy to zgłaszają zabieg, bo pojawiła się dziura gdzie dziury być nie powinno... Niestety, tak bywa. Powikłania się zdarzają, tylko pacjenta szkoda. Ciekawe dlaczego te powikłania częściej zdarzają się u tych fajnych pacjentów, a tych z natury walecznych omijają szerokim łukiem? Pewnie i powikłania mają instynkt samozachowawczy ;) Jak to jest, że ja nie mam?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz