niedziela, 30 listopada 2014
... jak umilić sobie życie ...
Starcie różnych charakterów, temperamentów, spojrzeń na świat, wieku i doświadczenia. Tylko wykształcenie to samo. Różne zainteresowania, miejsca zamieszkania, status rodzinny. Taki misz-masz. No i tak jest w każdej dyżurce, w każdym zamkniętym środowisku. Stąd wynikają pewne sympatie i antypatie, konflikty i sojusze, kłótnie, miłości, plotki. Z jednej strony to uwielbiam, z drugiej dochodzę do wniosku, że zdecydowanie za mało u nas mężczyzn - każde środowisko zdominowane przez samców jest przyjaźniejsze, takie bardziej wprost, z mniejszą dozą animozji ;) No ale wracając do meritum śmiało mogę stwierdzić, że ostatnimi czasy coraz bardziej mi się w pracy podoba. Nie bez znaczenia pewnie jest tu fakt, że W KOŃCU mam dyżurowo-wolne weekendy. No i inne dni w sumie też :D Czyli jednym słowem się udało tak jak miało być - spokojniej. Inna kwestia że trochę w panikę wpadam jak nagle okazuje się, że tu-i-teraz musimy kupić komplet opon (no nadal ten fakt mnie bardzo boli...), wydać małą fortunę na inną rzecz i jeszcze wypadałoby odłożyć coś (no duże coś) na majowo-czerwcowy urlop. Ale od tego są obecnie dyżury Małżonka. I żyjemy w większym spokoju - czego i wszystkim życzę ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz