Pewnie bardzo ładna w młodości kobieta, dziś* wyniszczona, wyglądająca starzej niż wynikałoby z metryki. Trafiła do szpitala z powodu bólu brzucha iosłabienia. Wywiad w sumie mówiący wszystko- guz Klatskina rozpoznany 10 miesięcy wcześniej. Pani na pierwszy rzut oka po prostu terminalnie chora- nie że jestem prorokiem, ale patrząc na Nią przez 3 godziny widziało się proces umierania. Można było powiedzieć (nawet nie znając statystyk tego nowotworu), że będzie żyła kilka godzin, jeśli tyle. Dostała leki jakie można było dać. W międzyczasie dojechał mąż z córką- troskliwi, żywo zainteresowani co z pacjentką się dzieje - taka rodzina jaką chce się mieć. Byli upoważnieni do informacji- wywiązała się rozmowa na temat obecnego (złego) stanu, choroby podstawowej i rokowania. Tak, owszem, wiedzieli że nieuleczalne, ale nie mieli pojęcia że postępujące (może po prostu nie chcieli wiedzieć, może nie powiedziano- nie wnikam). Nie znali statystyk przewidywanej długości życia od rozpoznania (zdecydowanie gorsze rokowanie niż pacjentce udało się przeżyć). W ciągu długiej rozmowy jakby klapki z oczu opadły, łzy zaczęły lać się strumieniami. Poprosili o chwilę "przerwy" że wrócą za chwilę - w międzyczasie pacjentka już jakby na równi pochyłej, konsultacja internistyczna (można przyjąć, ale niechętnie - dla pacjentki lepiej byłoby wrócić do domu). Przy tym wszystkim pacjentka przytomna, zaopatrzona przeciwbólowo i nie chcąca zostać w szpitalu. Świadoma. Wrócili mąż z córką - o dziwo (tak piszę, bo niestety nie jest to standardowa postawa rodzin pacjentów) po przedstawieniu sytuacji i rozmowie z pacjentką chętni do zabrania żony/mamy do domu. Wręcz bardzo chętni, tylko żeby nie bolało i żeby chociaż jedno mogło pojechać z Nią karetką. Cały personel trzymał kciuki żeby pacjentce udało się dojechać do domu i odejść w domowej atmosferze w towarzystwie rodziny. Udało się!
* rzecz działa się bliżej nieokreślony czas temu
Na praktykach byłem świadkiem jednej sytuacji: pacjentka w podeszłym wieku, trafiła po raz kolejny do szpitala, stan terminalny. Wiadomo było, że odchodzi. Jak zmarła to rodzina przyszła i podziękowała za opiekę, że babcię nie bolało, że spokojnie odeszła bo cała rodzina wcześniej już się z nią pożegnała.
OdpowiedzUsuńNo właśnie... A Babci nie powinno boleć w domu i powinna mieć możliwość odejścia w znanym otoczeniu, w towarzystwie najbliższych.
Usuń