sobota, 11 stycznia 2014

... historia choroby II ...

Mężczyzna młody, z młodą córką. Urodzony w późnych latach 60, córkę oceniam na +/- 25 lat, wyglądała doroślej, poza tym duży brzuch - jak wynikło z rozmowy za 4 miesiące miała rodzić. Trafił osłabiony, wymiotujący, lekko żółtawy- głównie jednak dokuczliwe było osłabienie, bardzo duże jak na zapewne jeszcze niedawno młodego i silnego mężczyznę. No i po co właściwie trafił? Bo potrzebował "wzmocnienia" - reszta w sumie aż tak dokuczliwa nie była, no, poza tym że nic praktycznie nie jadł ze względu na wymioty. Wywiad taki dosyć enigmatyczny (dokumentację miała druga córka dostarczyć za chwil kilka), bóle brzucha od jakiegoś czasu, w USG "coś" w trzustce no i ustalony na za tydzień termin przyjęcia na diagnostyczną biopsję zmiany. Bo podobno bez biopsji lekarze nie umieli powiedzieć czy zmiana łagodna czy może jednak złośliwa. Pacjent nastawiony optymistycznie, byle tylko go wzmocnić. Nie było jeszcze papierów więc wysłaliśmy pana na USG żeby wiedzieć na czym stoimy. Wynik przyszedł mniej więcej równo z doniesioną wcześniejszą dokumentacją- sprzed miesiąca. Najpierw świeże USG: guz w głowie trzustki 10cm, wątroba  - przerzut na przerzucie. Jednym słowem ogromna progresja, ale zaraz, jeszcze to wcześniejsze USG można by zobaczyć... Przecieram oczy- guz 7cm, meta do wątroby i powiększone węzły- wtf w takim razie z tą niewiedzą czy guz złośliwy czy łagodny? Pacjent zupełnie nieświadomy, tak owszem wie że choroba przewlekła, no trudno będzie żył taki osłabiony, szkoda tylko że za rok jak pojadą do Włoch to ciężko będzie się wspinać. No i jak wnuczka się urodzi to ciężko będzie ją nosić na rękach, potem uczyć jeździć na rowerku, a jeszcze potem pilnować żeby jakiś nieodpowiedni chłopak nie złamał jej serca. Nie miałam wyjścia, powiedziałam że guz wygląda na złośliwy, bo są przerzuty. Pan kontynuował martwienie się, co to będzie za 20 lat jak pójdzie na emeryturę jak będzie taki słaby, potem jakby się zamyślił, utkwiłwzrok nad ramieniem córki. Córka nadal pytała jak wzmocnić, co kupić żeby siły wróciły bo w sumie nie chcą zostać w szpitalu- tylko wzmocnić się przed badaniami za tydzień. Nie wyrażają zgody na onkologię, bo po co skoro za tydzień mają umówioną wizytę? Córka poszła do toalety, pan ze smutnym uśmiechem spytał czy jest szansa że dożyje do przyjścia na świat wnuczki... Córka wróciła, na twarzy ojca pojawiła się "wyluzowana" maska.  Wyszedł na własne żądanie. Wnuczki nie poznał, zupełnie przypadkiem w gazecie natknęłam się na nekrolog.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz