ZAWSZE może zdarzyć się coś co zaskoczy. Gorzej gdy blokada ruchowa jest, ale czuciowej nie ma. Lepiej gdy pacjent leży po łatwym ukłuciu i macha nóżkami jak sarenka (używamy bupi a nie ropi). I ciśnienie nie spada. I czucie temperatury jest zaburzone tylko lekko. I nie boli ku zdziwieniu mojemu. Wszystko zostało nietknięte, tylko blokada czuciowa (bólowa) jest pełna i idealnie dopasowana do typu zabiegu... Dla mnie ciekawostka. I pacjent zachwycony po zabiegu przesuwa się z łóżka na łóżko ;)
W tę stronę lepiej niż jak u pacjentki pod koniec cięcia zanika już blokada czuciowa... Cięcie nie jakieś masakrycznie długie, raczej nawet z tych krótszych (40 minut), do czasu zszywania otrzewnej cacy, ale od tkanki podskórnej już nie ciągnie, a zaczyna boleć. Niefart, ale na szczęście mamy cudowny lek co to gwarantuje nam anestezję dysocjacyjną ;) Pani więc usypia na 5 minut, zabieg się spokojnie kończy - no i budzi się rozanielona niewiasta co to właśnie biegała w kolorowym tunelu i jej ciało było miękkie jak chmurka. Zadowolona tak, że aż wierzyć się nie chce. Tylko ciężko wytłumaczyć, że dzidziuś naprawdę nie ma niebieskich włosów ;)
Jak o zaskoczeniach mowa to jeszcze jeden pan, młody, okrąglutki i z aplazją jednej nerki, hipoplazją drugiej. Zabieg duży, ale plan jest taki: zrobimy zewnątrzoponowe (tym razem ropi), szybko chwyci, a w okresie pooperacyjnym lepsza taka analgezja niż inna. Cóż, z.o. chwyta, ale na tyle powoli, że zapada decyzja o poszerzeniu znieczulenia. I tu hocki klocki. Indukcja ze standardowym anestetykiem dożylnym. 160mg - pan otwiera oczy i zaczyna opowiadać (usilnie, nie ma opcji przerwania słowotoku) o kursie tańca. Wkłucie sprawdzone - działa. Plus 100mg i włączamy wlew ciągły. Dowiadujemy się jak poznał żonę. Powoli, bardzo powoli (i okraszone jeszcze większym słowotokiem) usypia. Nimbex w standardowej dawce. Po odpowiednim czasie intubacja. Na etapie obwiązywania rurki pacjent NAGLE otwiera oczy i patrzy mi prosto w oczy. Nie powiem, dosyć przerażające doświadczenie ;) Zużył duuuuuużo leków, ale obudził się w sekundę, bez bólu i w dobrym humorze. Jak tylko został rozintubowany zaczął opowiadać o ... kursie tańca ... i o żonie ;)
czwartek, 7 stycznia 2016
sobota, 2 stycznia 2016
... mogłoby być inaczej, ale dobrze jest jak jest ....
Prowadzić ośrodek wypoczynkowy w sezonie, poza sezonem wypoczywać zwiedzając świat. Patrzeć jak turyści garściami chwytają wypoczynek, bo już za parę dni wrócą w cztery ściany pracy. Pracować ciężko, ale w spokoju, bez nerwowych ruchów, planów i ciągłego dostosowywania się do czegoś lub kogoś. Garściami czerpać z piękna otaczającego świata.
Żyć w innej epoce, w pięknym dworku, zajmować się wyłącznie konnymi przejażdżkami, spacerami, czytaniem książek i pisaniem listów. Za zmartwienie mieć jedynie czy kapelusz pasuje do sukni.
Kupić stare gospodarstwo z ogromnym ogrodem, własnymi siłami je odrestaurować. Zbierać jabłka, gruszki, śliwki ze starych drzew, robić przetwory na zimę. Hodować swoje kury, króliki, mieć krowę. Z sąsiadami prowadzić handel wymienny - żyć z dala od pogoni za pieniądzem. Wychowywać dzieci na świeżym powietrzu.
... a zamiast tego grafiki Małżonka i moje dopinane ledwo co, przeplatanka "jestem" z "nie ma mnie" i pytania Stasia "a dzisiaj po południu jesteś Ty czy Tatuś?". Ale i tak się da żyć i nie zwariować w tym wszystkim :) Zawsze trzymamy się dawnego postanowienia, że każde z nas może wziąć maksymalnie 7 dyżurów miesięcznie i jakoś udaje się nawet wygospodarować wolne i przedłużone weekendy ;) Są miesiące kiedy trzeba się nagiąć, bo np. ktoś z pracy poszedł na L4, uczy się do egzaminu, są ferie - lub temu podobne. Ale całościowo nie jest źle. Da się :)
Szczęśliwego Nowego Roku!
Żyć w innej epoce, w pięknym dworku, zajmować się wyłącznie konnymi przejażdżkami, spacerami, czytaniem książek i pisaniem listów. Za zmartwienie mieć jedynie czy kapelusz pasuje do sukni.
Kupić stare gospodarstwo z ogromnym ogrodem, własnymi siłami je odrestaurować. Zbierać jabłka, gruszki, śliwki ze starych drzew, robić przetwory na zimę. Hodować swoje kury, króliki, mieć krowę. Z sąsiadami prowadzić handel wymienny - żyć z dala od pogoni za pieniądzem. Wychowywać dzieci na świeżym powietrzu.
... a zamiast tego grafiki Małżonka i moje dopinane ledwo co, przeplatanka "jestem" z "nie ma mnie" i pytania Stasia "a dzisiaj po południu jesteś Ty czy Tatuś?". Ale i tak się da żyć i nie zwariować w tym wszystkim :) Zawsze trzymamy się dawnego postanowienia, że każde z nas może wziąć maksymalnie 7 dyżurów miesięcznie i jakoś udaje się nawet wygospodarować wolne i przedłużone weekendy ;) Są miesiące kiedy trzeba się nagiąć, bo np. ktoś z pracy poszedł na L4, uczy się do egzaminu, są ferie - lub temu podobne. Ale całościowo nie jest źle. Da się :)
Szczęśliwego Nowego Roku!
Subskrybuj:
Posty (Atom)