środa, 24 grudnia 2014

... tylko i wyłącznie Świątecznie ...

Życzę wszstkim - tym co to przeczytają i tym którzy nie - wesołych Świąt!
Przede wszystkim żeby atmosfera była świąteczna mimo braku śniegu, żeby były kolędy, prezenty i rozmowy na tematy wszelakie - z tym właśnie kojarzą mi się Święta. Dyżury to wszystko trochę komplikują, sprawiają, że rok w rok przy stole jest nieco innu skład - ale to jest po prostu życie.
No i jeszcze życzę Wam zdrowia - to przydaje się zawsze, każdemu i ... w dużej ilości ;)

poniedziałek, 22 grudnia 2014

... mój pierwszy raz ...

Takie wspominki. Pierwsze samodzielne znieczulenie - na sali jestem sama z pielęgniarką, nikt nie stoi za moim ramieniem (specjalista na sali obok, więc w razie czego jest poczucie bezpieczeństwa). Operacja tarczycy. Czuję się spocona pod maseczką, ba, nawet rękawiczki przykleiły mi się do rąk. Pacjent już natleniony, leki podane, wentyluje się - pierwsze uff. Intubacja bez problemów - kolejne uff. Pozmieniałam przepływy, odkręciłam sevo, nastawiłam wszystko co miałam - przynajmniej tak myślałam ;) Rozluźnienie. No ale jeszcze raz posprawdzamy co i jak na wyświetlaczach. Ciśnienie - ok, tętno- ok, saturacja - ok, dwutlenki ... No i ciurkiem pot po plecach. Szybkie sprawdzenie czy nic się nie rozłączyło, przy okazji - worek napełniony jak balonik wygląda podejrzanie. Uff po raz kolejny - nie zatwierdziłam trybu wentylacji, ot co. Na szczęście całość trwała króciutko, pacjent jeszcze spał wskutek indukcji, saturacja nie drgnęła. Więc dalej już wszystko poszło gładko - ale co się nastresowałam to moje. Kolejny pacjent do przepukliny bez problemów. No i ostatnia też przepuklina. Identyfikacja przestrzeni pp łatwa, warunki dobre, wyciek pmr przed i po podaży, ale ... nie chwyciło. Chirurdzy gotowi, a pacjent fika nóżkami jak satenka ;) Jedyny pomysł jaki wpadł mi do głowy - pójść do specjalisty i uzyskać odpowiedź na pytanie: co robić? No i może (szczerze na to liczyłam) propozycję pomocy. Niestety na sali obok trudna intubacja, maszyny wszelakie w użyciu, poziom adrenaliny w powietrzu wysoki - nawet się nie odezwałam. Poszłam na swoją salę, udziabałam piętro wyżej - ze skutkiem tym razem. Zaliczyłam kolejne uff no i zamknęłam swój pierwszy samodzielny dzień na bloku operacyjnym :) Przeżyłam i w sumie nie było strasznie, choć emocji nie brakowało.