czwartek, 15 listopada 2012

... entliczek pentliczek czerwony stoliczek ...

Nic nie jest tak jak ma być. Dużo by mówić a i tak nie wszystko zostałoby powiedziane. Rozmawianie z "górą" nie jest moim ulubionym zajęciem. Jakieś przepychanki interpersonalne, pełen brak umiejętności zrozumienia i jednoczesnie przekazania swoich kwestii w sposób zrozumiały - nie, tym razem to nie o mnie. Powiem tylko tyle, że trochę spodziewałam sie, że ten czas to będzie jak takie wyliczanie i wszytsko na chybił trafił. Rezydentura w kieszeni juz trochę uwiera.
Do pracy pójdę od grudnia, stycznia, lutego? No jeszcze nie wiadomo. Jaki oddział? Nie wiadomo. Ważne że dziedzina jedna jedyna i wybrana - choć mam wrażenie, ze wszyscy zaczęli zachowywać się jak moja Rodzina: "a czy jesteś pewna?", "czy przemyslałaś to"? Tak jak w ustach Rodziców nie brzmi to az tak źle to w ustach przyszłego szefostwa napawa trwogą.

R AT U N K U !

Obiecałam sobie nie mysleć za dużo, bo nic mi to nie daje a tylko mnie wkurza. Mam za soba juz ostatni dyżur na Izbie Przyjęć (w ramach wolontariatu, a jakże :)), podyzurowałabym nawet jeszcze więcej, ale w kadrach kręcą nosem, że to przecież nie mozna zatrudniać nikogo na wolontariat bo im się d o  t y ł k a dobiorą. Nikogo nie interesuje, ze ja to tylko na wolontariat chcę, bo umowę będę z nimi miała później (a teraz to tylko hobby a nie praca), ale to już nie na Izbie a gdzie indziej. Pokomplikowane.

niedziela, 4 listopada 2012

... i wszystko zmierza w jednym kierunku ...

Już po LEPie - kolejny etap życia skończony. Nie wykluczam, że jeszcze podejdę do LEPu, ale faktem jest, że dostałam się na specjalizację. Na razie nie wiem, czy bardziej się cieszyć, czy bardziej byc przerażonym - przychylam się do tego drugiego. Cały kierat zwany pracą. Wracanie do domu późno, dyżury (tfu, az tak daleko na razie się nie zapędzam, kropka!), zmęczenie i emerytura za ho, ho, ho. No ale są i plusy, wiadomo, w domu nie da sie siedzieć  w nieskończoność. No i jest to cos co sama wybrałam, więc musi byc dobrze. Musi? Pewnie z tego wpisu przerażenie aż wycieka spomiędzy literek - to fakt, ale staram sie nie myśleć na razie, bo co ma byc to i tak będzie. Na razie przede mna rozmowa z dyrektorem i ordynatorem - taki tam czat. Tym sie akurat nie stresuję, ale w pierwszym dniu pracy to będę chyba więcej w toalecie niż na oddziale ;)